poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 11

Z perspektywy Hayley
29 grudnia, piątek
Muzyka


Hayley powoli otworzyła zapuchnięte powieki. Kolejny dzień. Westchnęła podnosząc się na łokciach i przecierając zaspane oczy.
- Och, już wstałaś- odwróciła głowę w stronę uchylonych drzwi. Stał w nich uśmiechnięty Scott- Nie będę ci przeszkadzać. Poczekam na korytarzu.
Gdy chłopak wyszedł, blondynka wypuściła wstrzymywane powietrze. Ostatnie godziny uświadomiły jej kilka rzeczy. Po pierwsze nie da rady już dłużej wytrzymać na tym statku. A to oznaczało, że musi podporządkować się planowi Bena. Czyli musi... Bała się nawet o tym myśleć. Jej doświadczenie z mężczyznami jest mniej więcej tak małe jak jej siostry z regularną nauką. Ciężko opadła na poduszki zakrywając twarz dłońmi. "Boże. Proszę powiedz mi, co ja mam robić?". Zwlokła się z łóżka i po chwili wyszła na korytarz. Gdy napotkała łagodne spojrzenie czekoladowych oczu chłopaka powróciły do niej wydarzenia poprzedniego dnia.
,, Gdy wyszła ze "świetlicy" szybko skierowała się do swojego azylu. Chciała jak najszybciej zostać sama i przemyśleć to wszystko co się wydarzyło. Skręciła za róg, gdy poczuła, że ktoś łapie ją za rękę. Odwróciła się i napotkała czujne spojrzenie Bena.
- Wow- odezwał się spokojnie- Szybko chodzisz.
Dziewczyna wyszarpnęła swoją dłoń. Brunet zmarszczył brwi.
- Coś ty taka nerwowa?
Nie odpowiedziała, jedynie odwróciła wzrok. Ben westchnął, jakby był czymś bardzo zawiedziony.
- Czy... Chciałeś o coś zapytać?
- Chciałem się upewnić, że dasz radę. Bo dasz, prawda?- dokończył chcąc napotkać jej spojrzenie.
- No... Tak.
- Słuchaj- złapał ja za ramiona i przycisnął do najbliższej ściany. Hayley spojrzała na niego przestraszona- Wiem, że może to być dla ciebie trudne. Ale to jedyny sposób na zdobycie jakichkolwiek informacji.
- Tak wiem- szepnęła spuszczając wzrok.
- Hej- chłopak delikatnie uniósł jej brodę i uśmiechnął się ciepło- Może nie znam cię zbyt długo, ale czuję, że nie należysz do osób które tak łatwo się poddają. Dasz radę. Ja w ciebie wierzę."
" Być może nie powinieneś, Ben"- pomyślała teraz dziewczyna powoli ruszając w stronę czekającego na nią Scotta. Nerwowo przygryzła wargę, czując na sobie jego intensywne spojrzenie.
- Cześć- rzuciła słabo zatrzymując się przed nim.
- Cześć. Jak ci się spało?
- Ja...- blondynka rozejrzała się, zmarszczyła brwi i wreszcie spojrzała na bruneta- Gdzie Ben?
Scott momentalnie się spiął.
- Kapitan zadecydował, że nie będzie już pracował na dworze. Nie wiem gdzie przydzielili go dzisiaj.
- Och... No tak. Wybacz.
- Nie szkodzi. Skąd niby miałabyś wiedzieć?- odbił się od ściany i podał jej ramię- Czy zechce pani udać się ze mną do Krainy Czarów?
- Bardzo śmieszne- prychnęła dziewczyna ujmując jego rękę.
- Ale ja nie żartuję!- obruszył się brunet- Mój szlachetny rodzic nakazał nam dzisiaj posprzątać stary magazyn. A tak na serio, to straszna rupieciarnia. Można tam znaleźć naprawdę wszystko.
Dziewczyna spojrzała na niego i nie mogąc się dłużej powstrzymać wybuchnęła śmiechem.
- Dlaczego tak cię to bawi, madame?
- Przepraszam! Ale... Wyobraziłam sobie Kapitana w stroju szlacheckim- przez chwile panowała cisza, a po niej korytarz wypełnił odgłos szczerego śmiechu dwojga ludzi.
***
- Gotowa?- zapytał brunet, wkładając klucz do zamka.
- Hmmm... No nie wiem. Kto wie co może się tam kryć?- zapytała patrząc na niego kątem oka.
- Nie martw się. Obronie cię- oznajmił pochylając się w jej stronę.
- Co ty powiesz?- odparła hardo, wpatrując się w jego oczy. Scott znów się uśmiechnął, jednak wyglądał na nieco... Zawstydzonego? " Chryste- pomyślała dziewczyna- Czy to ja wprawiłam go w zakłopotanie?". Brunet przekręcił klucz i zamaszyście popchnął drzwi. Te otworzyły się z hukiem wzbijając w powietrze tumany kurzu. Oboje zaglądnęli do pomieszczenia i odskoczyli do tyłu, gdy nagle rozległ się huk spadających pudeł. Chłopak wrzasnął przeraźliwie, zasłaniając usta ręką. Hayley spojrzała na niego unosząc brew i wybuchnęła śmiechem, a on odchrząknął zakłopotany.
- Ja... Tego... Byłem zaskoczony...
- Cóż, mogę ci tylko pogratulować wspaniałych strun głosowych- chichotała, trzymając się za brzuch. 
- Tak cię to bawi?
Dziewczyna spojrzała na niego i pisnęła, gdy nagle ją złapał i wszedł do magazynu, zamykając drzwi. W środku było naprawdę ciemno. A jeżeli istniało coś, czego Hayley nie cierpiała była to właśnie ciemność. Rozejrzała się w panice, próbując dostrzec cokolwiek. Dobiegł ją jakiś odległy szmer, a po plecach przebiegły nieprzyjemne dreszcze.
- Scott...?- zapytała cichutko- To ty?
Z jej gardła wyrwał się krótki krzyk, gdy w górze nagle zamigotały stare świetlówki.
- Szlag!- spojrzała w stronę głosu i zobaczyła bruneta tańczącego pomiędzy pudłami na jednej nodze- Cholerne pajęczyny!
Dziewczyna odetchnęła z ulgą i znów wybuchnęła  śmiechem. Scott obrzucił ją obrażonym spojrzeniem.
- Wybacz- podeszła do niego i wyciągnęła nitkę pajęczyny z jego włosów. Spuściła wzrok, gdy zauważyła w jego oczach rozbawienie- Więc… Co mamy właściwie robić?
- Właściwie to nie wiem- wzruszył ramionami- Kazał mi tylko zabrać cię do magazynu i kazać ci sprzątać.
- A-ha. No dobra- dziewczyna podniosła z podłogi jakiś karton i postawiła go na najbliższej wolnej półce- I jak mi idzie?
- Cudownie. Naprawdę świetnie. Może właśnie odkryłaś swoje powołanie?- zażartował Scott.
- Bardzo śmieszne- syknęła Hayley, rzucając w niego jakąś wyjątkowo paskudnie wyglądającą szmatką.
- A żebyś wiedziała- odparł uśmiechnięty, uchylając się w ostatniej chwili. Przez kilkanaście minut pracowali w milczeniu porządkując niezliczoną ilość pudeł. Blondynka właśnie schylała się po następne, gdy usłyszała głos Scotta.
image- Ej Hayley! Patrz co znalazłem!- odwróciła się dokładnie w momencie kiedy chłopak wkładał na głowę stary cylinder- Jak wyglądam?- zapytał, wykonując jakieś nieokreślone ruchy rękami.
- Ach olśniewająco- odparła podchodząc do niego. Brunet nie przestawał się uśmiechać- Skąd ty to wytrzasnąłeś?- zapytała krzyżując ręce na piersi i rozglądając się wokół.
- Stamtąd- odparł niewzruszony wskazując wielką, zdobioną skrzynię- I wiesz co? Jest tego więcej.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Czego? Cylindrów?
- Nie- roześmiał się- Strojów, takich no wiesz, epokowych.
- Epokowych, powiadasz?
- No w sensie- podrapał się w „cylinder”- Takich tego… Jak z „Titanica”!
- Aha. No tak- dziewczyna z trudem powstrzymała śmiech, podchodząc do skrzyni. Rzeczywiście- była ona po brzegi wypełniona drogimi strojami, z całą pewnością pochodzącymi z ubiegłego stulecia. Tylko… Co one tu robiły? Delikatnie dotknęła haftowanych materiałów. Nagle coś przykuło jej uwagę. Wyciągnęła kilka drogocennych sukien i jej oczom ukazało się pudełko w kształcie fortepianu. Wyciągnęła je i wytarła z warstewki kurzu. Powoli otworzyła wieczko. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w maleńką, kręcącą się w rytm cichutkiej melodii, figurkę baletnicy. Jej twarz rozjaśnił błogi uśmiech. 
- Hej Scott!- zawołała, podnosząc wzrok na chłopaka. Brunet przerwał swoją dostojną przechadzkę w tą i z powrotem i podszedł do blondynki.
- Słucham, madame?
- Spójrz tylko co znalazłam!- podetknęła mu pozytywkę pod nos- Czy nie jest śliczna?
- Uhhh!- chłopak wzdrygnął się- Raczej przerażająca.
- Nonsens. Jak możesz tak mówić?- zirytowała się.
- Och Hayley daj spokój! Wygląda jak z horroru! Brakuje jeszcze tylko jakiejś gnijącej panienki ganiającej za grupą rozhisteryzowanych nastolatków. To byłby bardzo słaby horror- zakończył wyciągając niczego niespodziewającej się dziewczynie grające pudełeczko z ręki. 
- Ej! Oddawaj!- krzyknęła wyciągając ręce. Chłopak zaczął się cofać, starając się utrzymać pozytywkę jak najdalej od dłoni dziewczyny. Oboje krzyknęli, gdy noga Scotta niespodziewanie zahaczyła o jakieś pudło. Skończyło się na tym, że przerażona blondynka wylądowała na klatce piersiowej chłopaka z osłupieniem wpatrując się w jego oczy. Szybko się pozbierała i rzuciła do pozytywki. Gdy ją podniosła pudełko wydało jeszcze kilka słabych dźwięków i zamilkło.
- Ups. Czy to już ten moment, gdy rozwścieczyliśmy przeklętego ducha?- zapytał brunet. Hayley posłała mu nienawistne spojrzenie.
- Zniszczyłeś ją- syknęła.
- No i co z tego? To tylko stara pozytywka!- zamilkł na chwilę- A może to ty jesteś tym rozwścieczonym duchem?- zapytał przerażony.
- Głupek- warknęła obracając pudełko w rękach. Jej oczy rozszerzyły się gdy zauważyła, że z wnętrza pękniętego mechanizmu wystaje jakaś kartka. Delikatnie ją wyjęła i wstrzymała oddech.
- Scott...
- Hm?
- Spójrz tylko.
- Co znowu?- zapytał zirytowany.
- Och no chodź tu po prostu!
- No idę już, idę- usiadł obok niej na podłodze- Co się stało?
- Popatrz- podała mu zdjęcie przedstawiające dwójkę ludzi nad morzem- Czy to twój ojciec?
Brunet uważnie przyjrzał się zdjęciu, obejrzał je ze wszystkich stron i westchnął.
- Tak... To jest zdjęcie z jego ślubu.
- Czyli... To twoja mama?
- Mhm... Tak jak ojciec kochała morze.
Dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Kochała? Czy... Czy ona...?
- Tak. Nie. Ach, sam nie wiem. Zaginęła gdy miałem 3 lata. Prawie jej nie pamiętam.
- Och. Przykro mi.
- Niepotrzebnie. Rzadko kiedy się widywaliśmy. Była oceanografką, całymi dniami siedziała na plaży. Czasami myślę, że jej zniknięcie... Jest jednym z powodów... Tego. Myślę, że ojciec wiąż wierzy, że tylko w ten sposób zdoła ja odnaleźć.
Blondynka objęła kolana ramionami, orientując się, iż Scott właśnie podzielił się z nią bardzo cenna informacją.
***
- Udało się?- zapytała po raz setny. Scott cmoknął z dezaprobatą.
- Jak będziesz mi tak jęczeć nad uchem, to się na pewno nie uda!
- Ojejku przepraszam!- zawołała krzyżując ręce na piersi. Patrzyła jak brunet grzebie w malutkim mechanizmie pozytywki.
- Jest!- krzyknął nagle- Voila!- podał jej grające pudełko. Uśmiechnęła się delikatnie podnosząc na niego wzrok.
- Dziękuję.
- Ależ nie ma za co- odparł wygodniej sadowiąc się na krześle i kładąc nogi na blacie stołu, przy którym siedzieli. Blondynka rozejrzała się po pustej "świetlicy".
- Dlaczego jesteśmy tu sami?
- Hm? A bo ja wiem? Wyatt powinien już tu być- wyjął telefon z kieszeni i zamyślił się, patrząc na ekran- Powinienem zadzwonić?
Hayley wzruszyła ramionami wpatrując się w pozytywkę.
- To zadzwonię- dziewczyna podniosła na niego wzrok- Hej Wyatt, gdzie ty do cholery jesteś? Jak to gdzie? No ty chyba żartujesz!- chłopak roześmiał się i nagle znów spoważniał- Zbieraj dupę w troki i biegnij tu kretynie!- rozłączył się i westchnął- I to ja jestem młodszy.
Po kilku minutach w "świetlicy" pojawiła się nadąsana Faith, jeszcze bardziej naburmuszona Lana, zdezorientowany Ben i wkurzony Wyatt. Hayley i Scott spojrzeli na zagubiona czwórkę i wymienili zdziwione spojrzenia.
- Co? Zadowolony?- warknął Wyatt, siadając na jednym z krzeseł. Lana natychmiast do niego podbiegła, ale on założył nogę na nogę, uniemożliwiając jej władowanie mu się na kolana. Blondynka spojrzała na niego nienawistnie i ostentacyjnie usiadła na krześle obok. Hayley zdusiła chichot, imitując odkaszlnięcie. 
- Eeee... Przepraszam, że przerywam te jakże interesującą rozmowę...- zaczął Scott, próbując opanować śmiech, gdy Wyatt spojrzał na niego nadąsany- Ale... Coś się stało?
- Nie. Nic się nie stało- odparł blondyn grobowym głosem, odwracając wzrok. Dwójka znów z trudem zdusiła wybuch wesołości..
- A-ha.
Hayley przebiegła wzrokiem po twarzach zgromadzonych i zatrzymała się na Benie, który ruchem głowy nakazał jej, aby do niego podeszła.
- Ładne- powiedział wskazując na grającą pozytywkę, którą blondynka wciąż trzymała w dłoniach- Skąd to masz?
- Znalazłam dziś w starym magazynie.
- Dowiedziałaś się czegoś?- zapytał z niewzruszonym wyrazem twarzy. Skinęła głową.
- Scott miał matkę, która zaginęła gdy miał 3 lata. Podejrzewa, że to właśnie dlatego jego ojciec porywa innych- ponieważ uważa, że w ten sposób ja odnajdzie.
- Hm- chłopak zamyślił się, kładąc palec na brodzie- Interesujące.
- Tak z ciekawości- co dziś robiłeś?
Ben skrzywił się.
- Szorowałem podłogę w starej komorze na węgiel. Nie mam pojęcia po jakie licho, skoro statek jest napędzany innym rodzajem paliwa.
- A... Faith?
- Ze mną jej nie było. Nie chciała mi powiedzieć czym się zajmowała i... co tam się znowu do cholery dzieje?- zapytał nagle wychylając się do tylu i marszcząc brwi. Hayley podążyła za jego spojrzeniem i zobaczyła jak Wyatt, najwyraźniej na skraju wyczerpania psychicznego, grozi wyjątkowo wielkim nożem, wyjątkowo przestraszonej Lanie.
- Ostrzegam cię, jeszcze raz mnie dotkniesz i cię ukatrupię- syknął. Tymczasem Scott wyjął mu nóż z ręki i skierował w stronę drzwi.
- Idź się napić, ja sobie poradzę- zamknął drzwi za blondynem z wyraźną ulgą.
- To mi wygląda na nerwicę, ajajaj, niedobrze. W tak młodym wieku?- Ben cmoknął niezadowolony. Martin spojrzała na rozdygotana Lanę, którą Scott podniósł z podłogi i posadził na jednej z kanap.
- On mi... Właśnie... On mi...
- Groził. On ci właśnie groził- uzupełniła Faith przewracając oczami.
- Czemu wszyscy są dzisiaj tacy nerwowi?- zapytała Hayley.
- Kto wie? Choć osobiście stawiam na ciśnienie- odparł Ben i wybuchnął śmiechem.
***
- O co chodziło Wyattowi?- zapytała blondynka, gdy razem ze Scottem skierowała się do swojego pokoju. Chłopak wzruszył ramionami. 
- Nie mam zielonego pojęcia. Wstał lewą noga i tyle.
- Każdy ma prawo do gorszego dnia- stanęła przy drzwiach, uśmiechając się do bruneta. Gdy to odwzajemnił, speszona odwróciła wzrok.
- Dobranoc, Hayley- powiedział Scott uśmiechając się jeszcze raz i odchodząc.
- Dobranoc- szepnęła, odprowadzając go wzrokiem.

_________________________________________________________________________________

Bijcie, kopcie, krzyczcie, wyzywajcie. I tak nie dałabym rady wcześniej z tym rozdziałem xD
Przyznaję się bez bicia, że nie przykładałam się za bardzo do muzyki, ale ta piosenka już od dłuższego czasu chodziła mi po głowie i wcześniej chciałam jej użyć do rozdziału, ale nie było okazji. Wreszcie się nadarzyła ^^
Faith obiecała wstawić następny rozdział bodajże w... Niedzielę? Jakoś tak. Ostrzegam będzie się działo. Wierzcie mi, sama się boję :P
PAMIĘTAJCIE O KOMENTARZACH!
Kochamy was
Hayley i Faith <3


4 komentarze:

  1. Ha pierwsza! Rozdział genialny! Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam jednym tchem... I znów mam niedosyt :) To już chyba będzie tradycja do końca trwania tej niesamowitej historii. Naprawdę chciałabym to zobaczyć w formie serialu. Tłumaczcie dziewczyny na angielski i wysyłajcie scenariusz do tv abc lub Fox :) Pozdrawiam!
    Venetiia

    OdpowiedzUsuń
  3. NO NO KOLEJNY ROZDZIAL TO PEWNIE SEKSY (licze na gay party w jakims rozdziale) ALKOHOLE (C2H5OH) NARKOTYKI (pigulki gwautuf) SZALENSTWO!

    OdpowiedzUsuń
  4. genialne.super rozdział. aż mi wstyd że tak późno odkryłam tego bloga :(

    OdpowiedzUsuń